piątek, 24 kwietnia 2015

3. Przypadek czy przeznaczenie?

Z kolejnym dniem, wstaje mi się coraz ciężej. Nie wysypiam się do końca, gdyż nasza inteligentna pijaczka, wychodzi z domu i wraca pijana, a jak wróci, robi wokół siebie więcej zamieszania niż małe dziecko. Na zegarku była 6:45.
Westchnęłam.
Szybko wstałam i ubrałam czarną spódnice, rajstopy i sweterek, tradycyjnie biało-czarny. Przeczesałam niedbale włosy i zaczęłam szykować sobie i bratu śniadanie do szkoły. Od samego rana czuć alkohol. Pokręciłam głową i skierowałam się do średniej wielkości, szarej lodówki. Zaczęłam robić kanapki z żółtym serem i szynką. Większego wyboru nie było, chyba że pasztet, na który nie mogłam patrzeć, a co dopiero jeść.
- Cześć siostra. - powiedział, rozciągając się. Podszedł do mnie i musnął mój policzek na powitanie. - Gotowa? Nie będę czekać długo.
- Spokojnie, już kończę. - oznajmiłam. Podałam mu jego kanapki, a swoje wrzuciłam do torby z logo mojego zespołu, którą sprezentował mi Dawson na 16. urodziny. Włożyliśmy buty i wyszliśmy. Jego szkoła znajdowała się trochę dalej od mojej, ale nie było to dla niego ważne. Zawsze mnie odprowadzał. Czy miałam 8 lat, czy teraz. Nie przeszkadzało mi to. Raczej było mi wtedy miło. Czułam, że jest przy mnie, a to było najważniejsze. Bez niego...dawno by mnie tu nie było. Tylko dla niego żyje, a on dla mnie.
Parę minut później byliśmy pod okrutnym więzieniem, zwanym szkołą. Znów czułam wzrok innych. Nie dziwiło mnie to. W końcu mój brat zawsze wydawał mi się przystojny, a inne dziewczyny rozpływały się przy nim niczym masełko na rozgrzanej patelni. Brunet znów mnie przytulił i szybkim krokiem ruszył do swojej uczelni. Uczniowie patrzyli się na mnie i słyszałam tylko, Kim on jest? Jaki przystojny. Czy to jej chłopak? Chciało mi się śmiać. Przewróciłam oczami i poszłam. Nagle jedna dziewczyna, zagapiła się i wpadła na mnie. Jej książki i przeróżne kartki wypadły i zaczęły fruwać po całym podwórku.
- Przepraszam cię — zaczęła. - Jestem Rose. - powiedziała i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Vesa. Pomogę ci. - odparłam. Zaczęłam schylać się i biegać za kartkami. Jak na złość zawiał wiatr i kilka kartek były nawet parę metrów za nami. Na szczęście złapałyśmy je. - Proszę — uśmiechnęłam się. Blondynka w czarnej, krótkiej spódnicy, topie i szpilkach, odwzajemniła uśmiech.
- Jesteś nowa?
- Emm.. Tak — odpowiedziałam.
- A ten przystojniaczek, który cię odprowadzał to twój chło..
- Nie! - przerwałam — To mój brat. - oznajmiłam, a ona odetchnęła z ulgą.
- Może chciałabyś usiąść ze mną i moja paczką na lunchu? - Spytała radośnie.
- Super. Znaczy - zająknęłam się - Byłoby fajnie.
- To do zobaczenia. - Powiedziała. Obróciła się i poszła dalej. Wydawała mi się zakręcona. W sumie dobrze, że ona upuściła to wszystko. Teraz mam jakąś koleżankę i może wyjdzie to na dobre.
Miałam teraz matematykę. Wiele osób jej nie lubi, ale ja tak. Nie miałam z nią nigdy problemu i zawsze dawałam sobie radę. Może nie byłam najlepsza, gdyż zawsze był ktoś, kto umiał to wszystko sto razy lepiej ode mnie, ale i tak ją lubiłam. Ruszyłam na 1. piętro, gdzie miała zacząć się lekcja. Pierwsze co, to zauważyłam puchary, dyplomy i medale. Wręcz ze zdziwieniem się na to patrzyłam.
To ta szkoła coś wygrała?
Weszłam do klasy i zajęłam miejsce przy ścianie, po prawej stronie. Tym razem, o dziwo, był porządek i wszyscy czekali na nauczyciela. Nikt nie skakał, nie krzyczał. Byłam zaskoczona. Mile zaskoczona.
Nagle, do klasy wszedł brunet. Jego biała koszulka napinała się na umięśnionym ciele.
Ciekawe jak wyglądasz bez koszulki.
Siadł tuż za mną. Czułam na plecach i karku mrowienie, a potem pstryknięcie w lewy bark. Nie zareagowałam, aż do drugiego razu. Odwróciła się i z podniesionymi brwiami, patrzyłam na chłopaka.
- Ładnie dziś wyglądasz. - powiedział z uśmiechem. Spuściłam głowę, a moje policzki, zarumieniły się.
- Dzięki. - odparłam.
- Co robisz dziś po szkole? - spytał. Chciałam odpowiedzieć, ale rozległ się dzwonek, a nauczyciel momentalnie pojawił się w klasie. Odwróciłam się szybko i zaczęłam pisać w zeszycie.
Lekcja mijała spokojnie. Na pierwszy rzut oka moja klasa, jak większość uczniów, to bardziej dość głośni i wulgarni ludzie, którzy szukają przygód i nie myślą o przyszłości. Teraz wiem, że się bardzo myliłam. Każdy, mimo swojego zachowania, na lekcjach daje z siebie sto procent. Tylko garść osób ma problemy z nauką, ale nikt nie jest dobry we wszystkim.
W przerwie obiadowej siadłam przy jednym ze stolików i wypatrywałam blondynki. Jak się okazało, nieumiejętnie, gdyż nigdzie jej nie zauważyłam. Lekko posmutniałam i pomyślałam, że może to i dobrze. W końcu większość osób uważała mnie za dziwną osobę. Inaczej nie patrzyliby się na mnie. Czy to kiedyś minie? Oby. Po chwili, naprzeciwko mnie, pojawił się duszek. Z mojej twarzy znikł smutek i pojawił się uśmiech. Wyciągnęłam komórkę i przyłożyłam do ucha, aby ludzie nie pomyśleli, że gadam sama do siebie.
- Chciałabym cię uścisnąć. Tak długo cię nie widziałam! - oznajmiłam.
- Mam dla ciebie wiadomość. - odparł. Słyszałam powagę w jego głosie, a serce, zaczęło walić mi jak szalone. - Znalazłem wyjście z naszej sytuacji ze skrzynką.
- Znalazłeś zaklęcie? - spytałam. Patrzył się na mnie i pokręcił głową. - Więc o co chodzi? - dopytywałam dalej.
- Po szkole ci pokażę. - powiedział i zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Czasem nie rozumiałam tego, co do mnie mówi. Był tajemniczy, jak większość osób, które napotkałam na swojej drodze. Czułam, że nie mówił mi, do czego był ten kufer i po co mam go otwierać. Dla mnie była to istotna wiadomość, gdyż on wiedział więcej ode mnie. Ja zaś odczuwałam, iż jestem tylko przedmiotem w tym wszystkim.
Zjadłam kanapkę i popiłam sokiem pomarańczowym. Większość osób wyszła już z jadalni. Wyciągnęłam komórkę, gdyż wyczułam wibracje w kieszeni. To matka dzwoniła. Odrzuciłam połączenie i wyszłam na świeże powietrze. Z tyłu szkoły były kolejne stoliki. Ta szkoła była dziwna. Coś było z nią nie, tak. Chciałam odetchnąć i odpuścić sobie resztę lekcji. Niezauważalnie wyszłam poza teren szkoły i skierowałam się do sklepu po batonik z karmelem. Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Wystraszyłam się, bo pomyślałam, że to któryś z nauczycieli. Biegłam kawałek drogi, póki budynek nie zniknął za rogiem.
Odetchnęłam.
Parę sekund później poczułam na ramieniu rękę. Odwróciłam się i już miałam kopnąć nieznajomego, gdy zauważyłam, że to Rose.
- Wystraszyłaś mnie! - wrzasnęłam.
- A ty chciałaś mnie kopnąć. - zaśmiała się. - To gdzie idziemy? - zapytała z uśmiechem. Pokręciłam głową.
- Ja idę do sklepu po coś słodkiego. - oznajmiłam.
- Czyli postanowione! Idziemy do galerii! - powiedziała i wzięła mnie pod rękę. Galeria nie była daleko, choć szłyśmy z dwadzieścia minut. Dziewczyna mówiła o sobie bardzo dużo. Dowiedziałam się, że mieszka na osiedlu, niedaleko mnie i ma brata bliźniaka. Stałyśmy przed wielkim budynkiem. Miał cztery piętra, a na jego ścianie widniały loga najpopularniejszych sklepów znajdujących się w nim. Przed wejściem chodziły hostessy i rozdawały ulotki. Ruszyłyśmy w ich stronę. Lekko zaśmiałam się, gdyż dostałam rabat na jedną rzecz i tylko 30% pod warunkiem, że kupie u nich pięć innych kosmetyków, biżuterii lub co tam jeszcze mają. Dziewczyna skakała z radości. Pociągnęła mnie i pobiegłyśmy do pierwszego lepszego sklepu. Zaczęła przymierzać wszystkie spódnice, sukienki i koszule. Żadnej nie wybrała, ale to dopiero początek sklepów. Gdy byłyśmy na końcu parteru, na górze zauważyłam księgarnie. Na początku moja towarzyszka nie chciała wchodzić. Uznała to za "stratę czasu", ale w końcu ją namówiłam. Od dawna chciałam kupić kilka książek. Jedną z nich była opowieść o kobiecie, która stała się demonem, a inna rozgrywała się w dawnych czasach i były w niej wampiry. Do szczęścia brakowało mi tylko miękkiego kocyka i kubka gorącej czekolady, które planowałam zrobić po przyjściu do mieszkania.
Zaliczyłyśmy prawie wszystkie sklepy. Rose, obtoczona torbami, ledwo chodziła. Zadzwoniłam po taksówkę i szybko pojechałyśmy na jej osiedle. Prosiła mnie, żebym do niej wstąpiła, a ja, nie ukrywając, chciałam zobaczyć jak mieszka. To, co zobaczyłam na miejscu. Cóż, opadła mi szczęka. Ten dom, a raczej willa, na zewnątrz robiła już niesamowite wrażenie. Ich posesja łączyła się od razu z lasem i była na końcu osiedla. Białe ściany, 2 piętra, plus strych i piwnica, basen na dworze i nie byle jakie samochody stojące z tyłu.  Wchodząc, zobaczyłam skórzany narożnik, parę foteli i szklany stół do kawy. Kuchnia wyglądała na zwyczajną, a jadalnia jak w królewski zamku. Drewniany stół na sześć osób.
- Gdzie masz łazienkę? -spytałam.
- Na piętrze. Od razu po lewej — odpowiedziała i nalała nam zimnej lemoniady — Ja idę do siebie. To pokój na końcu po lewej. - Szybko wskoczyłam na kręcone schody. Na ścianie zauważyłam dziwne obrazy i zero zdjęć. Szybko zaspokoiłam swoja potrzebę i skierowałam się do pokoju blondynki. Spodziewałam się, że będzie dość... inny. Różowe ściany, regały na czasopisma, wielka szafa, biurko i kącik kosmetyczny z wielkim lustrem na pół ściany. Czułam się jak w świecie barbie. Jedyne co odróżniało się od reszty to łapacz snów.
- Po co ci to? Chyba nie sądzisz, że ci pomoże — odparłam.
- Dostałam to od mamy. Ona uważała, że dzięki temu będę bezpieczna. Dała mi, to zanim... - przerwała ze spuszczoną głową. Zauważyłam, jak po jej policzku spływa niewielka łza.
- Tęsknisz za nią.
- Bardzo — powiedziała. -Czasami mam wrażenie jakby była niedaleko mnie. Trzymała za rękę i mówiła "będzie dobrze". Jedyne co po niej mi zostało to właśnie ten mały przedmiot. - było mi jej szkoda. Czasem mam tak samo z moim tatą i babcią. I wtedy przypomniało mi się, że duszek czekał na mnie w domu. Usiadłam przy niej i przytuliłam ją. Szybko oznajmiłam, że muszę wracać do mieszkania. Jak spytała, dlaczego odpowiedziałam, że mama jest chora. Nie chciałam jej mówić prawdy. Bałam się jej reakcji i nie chciałam, aby źle o mnie pomyślała. Wiedziałam, że kłamstwo nie jest odpowiednim rozwiązaniem, ale wtedy musiałam to zrobić.
Czym prędzej ruszyłam do mojego bloku. Na szczęście był on dwie ulice od osiedla i chwilę później byłam u siebie. Duch stał przed biurkiem, wpatrzony w skrzynkę.
- Co się stało? -spytałam nerwowo.
- Jest źle, a czasu jest coraz mniej. Musimy zacząć działać i otworzyć kuferek, zanim będzie za późno.



Ciao wszystkim! Jak wam się podoba. Ten dodałam troche później niż poptrzednie, ale ciągle poprawiałam tekst. Pisała go dość długo, ale na szczęście miałam też dużo przerwy od szkoły. Testy i wgl.. :D Następny w drodze.
~Vasha :*

1 komentarz:

  1. Geniusz... W sumie... mogłaś opisać bardziej fragment z łapaczem snów. Ale i tak bardzo mi się podoba. Ciekawie obróciłaś obraz szkoły. Podziwiam... Ciekawi mnie tylko, o co z tym Duszkiem chodzi. Tak mało informacji, oj. Ale czekam niecierpliwie na dalszy ciąg i wierzę, że szybko się całość wyjaśni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń