wtorek, 14 kwietnia 2015

1. Daj szanse życiu, bo po śmierci nikt cię nie zauważy.

VESA
Pierwszy dzień w nowej szkole zawsze wywoływał we mnie niepokój. Powodów miałam na pęczki, tych poważnych, jak nawiązywanie nowych znajomości, poznawanie nauczycieli i oswajanie się z nowym środowiskiem. Ubrałam czarne getry i top z moim ukochanym zespołem Linkin Park. Mogłam słuchać ich na okrągło. Szybko uczesałam włosy w wysoką kitkę, włożyłam trampki i jak najszybciej wyszłam z naszego obskurnego mieszkania. Przez całą drogę myślałam o tych wszystkich natarczywych spojrzeniach. W nowym miejscu czułam, jak wszyscy się na mnie patrzą, a ja niczego nie pragnę tak bardzo, jak bycie niezauważalną, anonimową. Ale los chciał odwrotnie. Nie wiem, czym się tak bardzo wyróżniałam. Przy swoim wzroście i wadze nie różniłam się od innych dziewczyn. Może mój styl ubierania albo czerwone włosy raziły i każdy gapił się na mnie jak na dziwoląga. A co jest gorszego od chodzenia do szkoły? Fakt, że idę do niej w połowie semestru, gdzie wszyscy się znają,
To będzie najgorszy dzień w historii
Szłam przez mały park, jeśli w ogóle można go tak nazwać. Kilka drzew, spróchniałe ławki. Czego chcieć więcej? Czytałam dużo o tym mieście, przejrzałam różne mapy i opisy, żeby się nie zgubić i łatwo znaleźć sklepy. Myślałam, że tym razem będziemy mieszkać w lepszych warunkach, ale jak zwykle.
Parę minut piechota i ujrzałam szkołę, a raczej więzienie. Wielkie ogrodzenie i pełno uczniów pchających się, by wejść do środka. Jedna dziewczyna potknęła się o mnie i wytrąciła mi z rąk książkę i pamiętnik, z którym się nie rozstawałam na krok, po czym odeszła. O przeprosinach mogłam zapomnieć. Spojrzałam w górę i zauważyłam kolejne kraty. Nowa szkoła przypominała istne więzienie. Przy wejściu stało dwóch strażników. W środku kolejna niespodzianka: wykrywacz metalu. Jak na moje szczęście, gdy przechodziłam, rozległ się pisk i oczy wszystkich odwróciły się w moją stronę.
- Pod ścianę — rozkazał jeden z nadzorców i sprawdzał urządzeniem moje kieszenie.
Parsknęłam.
- Czy masz coś metalowego ze sobą? - spytał. Przypomniał mi się mały naszyjnik, który dostałam od taty, zanim umarł na raka mózgu. Był na nim srebrny wisiorek w kształcie czterolistnej koniczyny z wygrawerowanym napisem po łacińsku. Nigdy go nie przetłumaczyłam, był jedyną rzeczą, jaka została mi po nim. Mężczyzna zauważył, jak trzymam rękę na piersi, po czym dodał — Oddaj to — nakazał. Popatrzyłam w prawo i w lewo. Nagle jeden z uczniów rzucił się na drugiego. Strażnicy zaraz podbiegli do nich, by ich rozdzielić. Wykorzystałam sytuację i szybko oddaliłam się do klasy. Według planu miałam geografię. Zaczęłam pchać się przez tłum ludzi, gdyż inaczej nie przeszłabym tak szybko. Dzwonek był parę minut temu. Świetnie! Nie dość, że była nowa to jeszcze się spóźniłam. W środku trwał totalny chaos. Było tylko parę ławek, wszyscy chodzili po klasie, śmiali się, a nauczyciel czytał gazetę. Podeszłam do niego i chrząknęłam.
-Dzień dobry, jestem nowa — odparłam. 40- latek popatrzył na mnie.
-Jestem tu na zastępstwie. Siadaj i nie przeszkadzaj mi. - powiedział, po czym wrócił do czytania.
Zdziwiło mnie jego zachowanie. Ta szkoła sama w sobie była dziwna. Znalazłam miejsce na końcu klasy i bez zastanowienia ruszyłam. Szybko zajęłam miejsce i spojrzałam na telefon. Odetchnęłam z ulgą i podłączyłam słuchawki. Już miałam włączyć piosenkę, gdy nagle podszedł do mnie wysoki, dobrze zbudowany brunet. Rzucił mi uśmiech, a jego szmaragdowe oczy zaświeciły się.
-Cześć — zaczął. - jestem Jace. - wpatrywałam się w niego, po czym otrząsnęłam się.
- Vesa — odparłam.
- Nie chcę ci nic mówić, ale lepiej zejdź z tego miejsca. - zaskoczona jego słowami zaśmiałam się.
- A co zmusisz mnie? - zapytałam zezłoszczona.
- Ja?- parsknął. - Nie, ale tamten facet połamie ci twoje śliczne ciałko. - odpowiedział, po czym wskazał na grubego, spoconego gościa, który najwyraźniej zmierzał w nasza stronę. Popatrzył się na mnie, po czym strzelił palcami u rąk. Przełknęłam ślinę i szybko oddaliłam się od ławki. Stanęłam w kącie na drugim końcu klasy. Brunet zaśmiał się i poszedł usiąść na swoje miejsce. Wydawał się bardzo tajemniczy.
Nie licząc paru bójek i podejrzanego jedzenia na stołówce, reszta dnia minęła zwyczajnie. Gdy opuściłam budynek, poczułam się wolna. Przez kawałek drogi do My Coffee czułam jak ktoś mnie śledzi. Odwracałam się, ale nikogo nie zauważałam. W końcu wystraszona, podczas gdy szłam, nieoczekiwanie obróciłam się, a młody chłopak, był zaskoczony, że go ujrzałam.
- Czemu mnie śledzisz? - spytałam rozzłoszczona.
- Musisz mi pomóc — powiedział cicho. - Musisz — powtórzył. Widziałam, że się bał. Niewielkie łzy spływały mu po policzkach. Chciałam położyć dłoń na jego ramieniu, ale przeleciała przez nie. Machając chaotycznie rękoma, tętno i oddech, przyspieszyły mi momentalnie. Przetarłam oczy i zaczęłam biec. W oddali usłyszałam pisk pomieszany z płaczem.
Zwolniłam i popatrzyłam za siebie. Nie zauważyłam go za sobą. Stał przede mną. Przestraszyła mnie jego szybkość. Nadal płakał, ale najwyraźniej rozśmieszył go mój strach.
- Czego ode mnie chcesz? - spytałam, podnosząc głos.
- Nikt mnie nie zauważa. Dopiero ty... - przerwał. Posmutniałam.
- Skąd ta pewność, że jestem w stanie ci pomóc?
- Ja to wiem. -odpowiedział pewny siebie. Zmrużyłam oczy i ze skrzywioną miną popatrzyłam na niego. Wyglądał może na 10 lat.
Ogarnij się! To tylko twoja wyobraźnia! Wyobraźnia! Jego tu nie ma!
Potrząsnęłam głową. Dlaczego to na mnie to trafiło? Pomyślałam, że jak stanę i zamknę oczy, to on zniknie. Gdy je otworzyłam czekało kolejne zaskoczenie. Jednak był koło mnie.
Cholera jasna.
Popatrzyłam w górę i westchnęłam, a potem znów na chłopca.
- Jestem Aaron i jestem duchem.

Cześć wam!
Oto mój pierwszy rozdział! Jak wam się podoba? Kolejny już w drodze ;)
~Vash 

1 komentarz:

  1. To się nazywa początek! Mimo że rozdział krótki, to magiczny. Punkt dla Ciebie za pomysł z Duchami, zjawiska paranormalne są na samej górze drabiny moich zainteresowań.
    Postać Vesy zaciekawia. Niesamowicie ją oddajesz w tej narracji, a czuję, że będzie jeszcze lepiej. Cieszę się, że w sumie jako jedna z nielicznych wyszłaś poza szablon "ha ha - zaśmiałam się" i tak ładnie operujesz słowem pisanym.
    Obraz szkoły jako więzienia - nieźle to wymyśliłaś. I ochrona przy wejściu. Gdzieś Ty umiejscowiła akcję opowiadania? Genialna po prostu jesteś! Później klasa... No istne hulaj dusza piekła nie ma. I reakcja nauczyciela. To miejsce raczej nie ma zbyt wysokiego poziomu... I odważyłaś się opisać taki właśnie klimat. Ah skąd bierzesz takie pomysły? Wszystko oddam za taki talent!
    Oczarowała mnie końcówka. Niby nic takiego, ot parę zdań wprowadzających w resztę historii, a przyciąga... i kończy się tak szybko jak sen nocy letniej rozpływający się we mgle. Dlaczego w takim momencie? Żeby jeszcze chociaż kilka zdań zaspokajających ciekawość... No ale cierpliwość cnotą najwyższą. Jak mus to mus czekać.
    Mam nadzieję, że ciąg dalszy szybko się pojawi. Życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń